Przejdź do głównej zawartości

Nowy początek

Na rozstajnych drogach


-Dzień dobry. Nazywam się Karolina Festszy i dzwonię do Pana w imieniu firmy “Nadachsol”.

Zajmujemy się instalacją paneli fotowoltaicznych. Czy Pan Tomasz….-w tym momencie coś

zachrobotało na linii telefonicznej i konsultantka usłyszała.

- Aaaa... Pan Tomasz. Wie pani był strasznym babiarzem.-Głos w słuchawce był bardzo miły wręcz

sexowny, zapowiadał miłosne uniesienia a potem zapach porannej kawy i hipnotyzował.

-Często wspinał się po balkonach by, proszę o wybaczenie, zaliczyć jakąś panienkę.

Nie dało się go upilnować. Niestety gdzieś musiał zahaczyć  nogą o jakiś drut. I wdała się infekcyjka,

gangrenka, trzeba było zrobić amputacyjkę, ale to nie pomogło i w końcu zdechł.

- O rany!- Wyrwało się zaskoczonej dziewczynie. 

- W sumie, to już był stary. Miał 20 lat.

- Stary!?- Karola krzyknęła, w zdumieniu zapomniała że to ona miała prowadzić rozmowę.

No i sama miała 20 lat.

- No tak. Koty które mają 20 lat są stare.

- Aaaa, koty!- Teraz zrozumiała.

- Widzi pani, nazywam się D. B. Łęczycki i jestem specjalistą w firmie która już jest trochę na rynku.

Specjalizujemy się w spełnianiu marzeń.

- Ale to ja…- próbowała oponować dziewczyna i odzyskać kontrolę nad rozmową.

- Chcę spełnić każde Pani życzenie. -Mężczyzna ciągnął niezrażony.-Trzeba będzie podpisać tylko

umowę. W sumie nic specjalnego, jeden podpis. Na pewno się dogadamy. Czy jest Pani

zainteresowana? Mogę przesłać na adres domowy formularz? Ma Pani jakieś pytania?

- Co to za firma?- Karolina próbowała skupić się na rozmowie. Wytrącona jednak z rytmu kompletnie

się pogubiła.

- Mieścimy się w Łęczycy na ulicy Lotniczej, na rozstaju dróg, że tak powiem. Łatwo znaleźć. -

Mężczyzna z którym się połączyła mówił bardzo szybko. I nie pozwalał by się pozbierała.

- A nazwa, jaka jest nazwa? Jak się nazywacie? -Dopytywała rozkojarzona. 

Mężczyzna roześmiał się.

- O przepraszam, zapomniałem.- Jego ciepły głos koił, uspokajał i kusił.- “W dziupli marzeń”-Tak

nazywa się firma. Jesteśmy już wiele lat na rynku na pewno Pani słyszała.

- Chyba... chyba tak.- Kompletnie nic jej się nie przypominało, ale skoro ten miły pan tak mówił.

- To ja przesyłam umowę i do zobaczenia.- Było słychać, że uśmiechnął się ciepło, tak jakoś bardzo

ciepło. Rozłączył się.

Karolina siedziała osłupiała przez dobrą chwilę. Krew burzyła się malując piękny czerwony

rumieniec na jej twarzy. Przed jej oczami na monitorze pojawił się kolejny numer z którym połączyła się

automatycznie. Otrząsnęła się i po chwili już normalnie prowadziła kolejne rozmowy.



zdjęcie własne

Wracając do domu, obładowana siatkami i problemami codziennego dnia zapomniała o tej

dziwnej rozmowie. Wchodząc do bloku w którym mieszkała z Krzyśkiem zebrała ulotki reklamowe ze

skrzynki i zaniosła ze sobą na górę by wywalić je do kosza. Otworzyła drzwi i weszła do mieszkania.

Porozrzucane śmieci, bałagan, smród tytoniu i poniewierające się puszki po napojach prawie

zwaliły ją z nóg. Patrzyła nie wierząc. Wczoraj wieczorem wysprzątała dokładnie całe cholerna

mieszkanie. Wszystko lśniło i ….

- Krzysiek co ty wyprawiasz? -wyrwało się jej z zaciśniętych ust.

- Ja? Nic. Odpoczywam sobie.

- Ten bałagan, to twój odpoczynek? To, że będę teraz musiała pozmywać, posprzątać i nie odpocznę

bo nie chcę siedzieć w smrodzie i syfie, to mój odpoczynek. A ty zaraz wychodzisz z kumplami i nie

pomożesz mi.

- No tak.- Zmarszczył czoło. Pytania robiły się bardzo skomplikowane. To go zaniepokoiło.

- Acha. Jak wrócisz wieczorem i zastaniesz taki syf, to zapytasz czemu nic nie zrobiłam przez cały

wieczór?

- No tak? Przecież masz dużo czasu. Dopiero rano wychodzisz do pracy. Ja teraz wyjdę i nie będę

Ci przeszkadzać bo wrócę nad ranem. 

- Szukałeś jakiejś pracy? Jakiś kurs zacząłeś? Może jutro byś coś z tym zrobił. Całe życie spędzisz na

mojej pensji? Może mniej piwka, papierosków i trawy a więcej pracy?

- Czepiasz się. To nie mój styl kobieto, nie będziesz mnie ograniczać, mam swoje potrzeby. 

- A moje potrzeby, mój czas na… cokolwiek? - Rozejrzała się bezradnie i podjęła decyzję. 

- Wyprowadź się i nie wracaj już nigdy, nigdy, nigdy.- Teraz pozwoliła sobie na emocje. Teraz gdy

zobaczyła te wszystkie zmarnowane dni, ten wieczny wysiłek dla tego, tego...

- Wypierdalaj! Ale już. Teraz.

- Co ty gadasz? Rujnujesz mi życie kretynko.

- Ja, tobie? Rujnuję życie Tobie? No to właśnie przestałam. To jest moje mieszkanie i dlatego Ty się

wyniesiesz. Mam ci powtórzyć? Czegoś nie rozumiesz?

- Spieprzaj babo, zrobię co zechcę. I uważaj bo...

Krzysztof zerwał się z kanapy. Podszedł energicznie, zrobił groźną minę i podniósł rękę. Cofnęła się o

pół kroku i wzięła zamach ręką w której wciąż trzymała reklamówkę z zakupami. Reklamówka obciążona

słoikiem z papryczkami jalapeno i kilogramem cukru, zatoczyła łuk i trafiła bydlaka w szczękę.

Spieniona ślina wyrwana uderzeniem z ust prysnęła na ścianę zostawiając mokre plamy. Zatoczył się

niczym pijaczyna w kałuży i padł na podłogę uderzając o nią gołym brzuchem z głośnym mlaśnięciem.

Wyjęła telefon i wybrała numer 112. Krzysztof podniósł się powoli, pokręcił obolałą głową i próbował

coś powiedzieć. Jednak obolała szczęka która teraz zaczęła szybko puchnąć nie pozwoliła na stand up.

Karolina niczym bohaterka z odległych czasów, z rozwianymi włosami i ogniem w oczach ruszyła na

niego powoli, wymachując reklamówką a, on po prostu zwiał. Bohater.

- Wie pani co? -Policjantka z patrolu który przyjechał na wezwanie spojrzała na Karolę z uśmiechem.-

Jutro z rana przyjdzie pani do nas na komisariat i wszystko załatwimy. Teraz niech pani go spakuje.

Myślę, że się dziś już nie pojawi ale jak by co telefon pani ma na wizytówce. 

- Kurde nie mam walizki.- Przypomniała sobie Karolina

- Coś się wymyśli, my kobiety musimy sobie pomagać. Benek skoczę szybko po twój worek, przyda się

dziewczynie.

- Nieee, nie mój worek. Trzymałem go na specjalną okazję. Zośka!- Krzyknął za wybiegającą już

dziewczyną. - Tylko kłopoty z wami. Baby. Wszystko człowiekowi zabiorą.-Gderał ciągle, ale wyraźnie

było słychać, że i jemu spodobał się ten pomysł.

Zofia wróciła niosąc czarny wór z suwakiem. 

- No, ma pani.- Wręczyła Karoli artefakt z uśmiechem.- Tylko spokojnie otwierać od zawietrznej i na

balkonie bo inaczej paw murowany. 

- To po trupie?- Karolina otworzyła szeroko oczy i cofnęła się o krok chowając za siebie ręce. 

- No tak, a bo co? Aaaa. No nie pękaj. Benek tam kurczaka przez tydzień trzymał. Zapomniał wyjąć i się

trochę worek zaśmierdł. Niby go wymył ale smród pozostał. Szkoda nam było dobrego worka a na

ciuchy teściowej jak znalazł.- Zosia uśmiechnęła się szeroko.- Jeszcze teściowej nie mam, Benek też.

Ale trzeba sobie pomagać, bierz i niech mu służy. No bierz, lepszej okazji nie będzie.

Karolina wzięła worek. Podziękowała i już ich nie było. Spojrzała na niego niepewnie. Raz kozie śmierć,

otworzyła go i aż ją cofnęło. Ze środka waliło niemiłosiernie. Szybko spakowała graty Krzysztofa do

środka, nie chciała zasmrodzić sobie mieszkania. Na szczęście nie było tego  wiele. Wystawiła wór na

klatkę schodową. 

  Przez resztę wieczoru myła, szorowała i sprzątała bałagan. Łzy spływały po twarzy ciągnąc za sobą

rozmyty tusz niczym czarny osad z duszy. Kap, kap, kap... wcale nie chciały przestać kapać.

Zaniosła się szlochem. Zadzwoniła do matki. Rozmowa z ukochaną osobą uspokoiła ją i pozwoliła

zebrać myśli. Za namową rodzicielki postanowiła jutro wymienić zamki w drzwiach i założyć łańcuch.

Diabeł nie śpi i ten kutas Krzysztof też nie. Spojrzała na ulotki leżące na stole. Jedna z ulotek

pochodziła z firmy “W dziupli marzeń”. Była taka pociągająca, tajemnicza i trochę jakby przerażająca,

papier na jakim ją wydrukowano przypominał pergamin a czcionka, pismo ręczne. Odłożyła ją na bok a

resztę ulotek bez czytania wyrzuciła do kosza na śmieci. Skończyła porządkowanie i zadowolona z

osiągniętego efektu klapnęła na kanapie. Wyciągnęła rękę w kierunku stołu szukając na oślep pilota od

telewizora. Poczuła ukłucie w palec. Spojrzała zdziwiona. Na czubku serdecznego palca zobaczyła

rosnącą kroplę krwi. Postanowiła zdezynfekować skaleczenie. Podniosła się zbyt szybko. Zmęczenie

i wciąż żywe emocje spowodowały, że oparła się o stół. No i musiała, po prostu musiała trafić

skaleczonym palcem w ulotkę. Zniesmaczona poczłapała zająć się palcem. Potem tylko rzuciła się na

kanapę i zmęczona zasnęła. Nie śniło jej się nic.

Rano chciała jeszcze raz obejrzeć ulotkę ale nie mogła jej znaleźć na stole. Wzruszyła ramionami,

pewnie wywaliła ją do kosza. A potem o niej zapomniała.


Cdn....


Komentarze

Najchętniej czytane

Podsumowanie cyklu o zasypianiu

Dzisiaj nadszedł czas na podsumowanie dwunastu części o zasypianiu. Dowiedziałeś się, że: 1.    Musisz spać co najmniej siedem godzin na dobę 2.    Jeśli brakuje Ci snu to narażasz się na: •     Nadciśnienie lekooporne •     Depresję •     Nadwagę •     Stany lękowe •     Przemęczenie •     Łatwiej uwikłasz się w nałogi Itd. 3.     Konieczne przygotuj miejsca do snu 4.     Z adbaj o swój stan fizyczny i psychiczny Zanim pójdziesz spać, odłóż telefon 5.   Jeżeli potrzebujesz wizyty u "lekarza od snu" zajrzyj tu: Ośrodek Medycyny Snu 6.    Przykrywaj brzuch bo Bóg piorunów Raijin może w czasie burzy podprowadzić Ci pępek :-) 7.     Jeżeli chcesz usnąć zastosuj porady zamieszczone tutaj: Miejsce do snu Posiłek przed snem Ćwiczenia ułatwiające zasypianie zioła ułatwiające zasypi...

Podróż Zuzanny

  Podróż  Jedna z Ciotek Zuzanny mieszkała w tajemniczej chatce na końcu świata. By do niej dotrzeć trzeba było dojechać na ostatnią stację kolejową ( - tuż przy tym miejscu gdzie wrony mają pętlę - mawiał Tomasz), przejść kilka kilometrów pieszo, mijając po drodze "kompletne zadupie" i tuż przy lesie stała niewielka chatka, okrywana na jesień opadłymi liśćmi. Liście należało zebrać a następnie cierpliwie obłożyć nimi ściany i przycisnąć metalową siatką. Razem tworzyło to magiczny, tajemniczy i bajecznie kolorowy widok. Stał ten domek w miejscu tak oddalonym od cywilizacji że, nawet sieci komórkowe zwijały na swych masztach fale radiowe, przez co aparaty telefoniczne stawały się tam ciekawymi i kompletnie nie przydatnymi gadżetami.      Ciotka jakiś czas temu owdowiała i cierpiąc na samotność zapraszała krewnych, by choć przez chwilę po prostu z nią byli. Cierpiąca na koszmarne sny Zuzanna postanowiła pobyć z lubianą przez siebie ciocią, a przy okazj...

Ostatni sen Zuzanny

Gdy...     Wracający z pracy Tomasz dotarł do domu. Zdjął maseczkę jednorazową i wcisnął ją do kieszeni kurtki, przyda się jeszcze jutro. Rozebrał się i poszedł do kuchni po butelkę z bezalkoholowym piwem. Zajrzał do Zuzanny. Spała słodko, trzymając złożone dłonie jak do modlitwy pod policzkiem. Chwilę podziwiał swojego aniołka, uśmiechnął się i ruszył w stronę salonu by siedząc wygodnie w fotelu "dojrzeć" do snu. Był trochę zdenerwowany i zamyślony. To że, o mało nie wpadł pod samochód zmusiło go do krytycznego myślenia o swoim wyglądzie. Czarna z szarymi wstawkami turystyczna kurtka była wygodna, nieprzemakalna i wieczorem niewidzialna dla kierowców. Do tego czarne spodnie i ciemne buty powodowały że, wyglądał jak Batman po zmroku. Po zastanowieniu doszedł do wniosku że, wcale nie wyglądał bo go nie było widać. Wymiana kurtki na jaśniejszą chwilowo nie wchodziła w grę z powodów finansowych. Pozostawało wyposażenie dodatkowe. Chwycił swój 14 calowy, przerośnięty tab...